O nas Aktualności

27.09.2017

Kwestionariusz Osobowy: Magdalena Knedler


Specjalnie dla „Rozczytanej” Magdalena Knedler  wyjawiła parę ciekawostek o swojej osobie! Czy bycie pisarką było jej marzeniem „od zawsze”? Czy kawa jest najlepszym lekiem na niemoc twórczą? Którą książkę autorki powinni sfilmować Brytyjczycy? Przeczytajcie sami!

 

1. Imię i nazwisko

Magdalena Knedler

2. Kiedy po raz pierwszy pomyślałaś - będę pisarzem!?

Nigdy nie pomyślałam: „Będę pisarzem”. Raczej powtarzałam sobie konsekwentnie: „Nie będę pisarzem”. Zawsze byłam zdania, że aby być pisarzem, trzeba spełnić kilka warunków. Na przykład trzeba mieć talent, coś do powiedzenia, żelazne nerwy i odporność na stres, chart ducha potrzebny przede wszystkim do skończenia książki (bo zacząć jest łatwiej, nawet jeśli pierwsze rozdziały pisze się najwolniej - końcówka wymaga stuprocentowego skupienia, a autor piszący tę końcówkę staje się absolutnie aspołeczny), a także nieograniczone pokłady cierpliwości. Nie można też bać się samotności, bo przecież pisanie to wiele godzin spędzonych tylko we własnym towarzystwie. Nie wiem, czy spełniam choć jeden z tych warunków. A po każdej ukończonej książce powtarzam sobie (i każdemu, kto jest akurat obok): „Rzucam to! Nie będę pisarką!”. W rzeczywistości wyrażam się oczywiście mniej elegancko.

3. Reakcja otoczenia na Twoje plany zawodowe - wsparcie czy zniechęcanie do realizacji planu?

Wsparcie. Nikt mnie nigdy do niczego nie zniechęca, bo nie mam słomianego zapału. Jeśli się na coś decyduję, to wszyscy wiedzą, że doprowadzę ten plan do końca, choćbym miała po drodze milion razy upaść, potłuc się i pochorować. Ale to oczywiście nie oznacza, że moje pisanie nie odbija się otoczeniu. Kiedy kończę książkę, jestem nie do życia. Chodzę non stop wnerwiona, w dresie, nieumalowana, nie sprzątam, nie gotuję, fatalnie się odżywiam, a jeśli chodzi o funkcjonowanie w rodzinie, wykonuję niezbędne minimum. Oczywiście w taki sposób, by moja córka jakoś bardzo nie ucierpiała. Niemniej - daleko mi do perfekcyjnej pani domu.

4. Gdybym nie była pisarzem, byłabym?

Dawniej pracowałam jako logopeda, ale nie wiem, czy wytrzymałabym w tym zawodzie do końca życia, nawet gdybym nie zaczęła pisać. Niewiele jest rzeczy, do których się nadaję, ale ostatnio widziałam w Genui kiosk, w którym sprzedawano tylko pesto genovese, i nic poza tym. Myślę, że prowadzenie kiosku z pesto byłoby dla mnie dobrą opcją…

5. Książka, która w dzieciństwie wywarła na Tobie największe wrażenie?

„Dzieci z Bullerbyn” Astrid Lindgren

6. Jaka książka/autor jest Twoim ostatnim odkryciem?

„Na południe od granicy, na zachód od słońca” Murakamiego, „Ścieżki północy” Flanagana i „Próba” Catton.

7. Czy jest jakaś książka uznawana za klasyk literatury, którą „wszyscy znają”, a Ty jej nie przeczytałaś?

„Ubik” Philipa K. Dicka

8. Który bohater literacki jest Twoim alter ego?

Nie ma takiego bohatera. Nie jest nim także żaden z narratorów, bo przecież narrator to także kreacja literacka, wcale nie musi mówić moim głosem i wyrażać moich poglądów. Ale może.

9. Któremu z bohaterów Twoich książek przekazałaś najwięcej swoich cech?

Kiedy kreuję bohaterów, staram się stworzyć im biografię, taką prawdziwą, od zera. Jeśli czuję, że bohater ma za dużo moich cech, sama w niego nie wierzę. Bo jest to wówczas ciągle pisanie o mnie, coś jak prowadzenie, w zawoalowanej formie, pamiętnika. Staram się więc oddzielić od siebie bohatera i dać mu osobne życie. Kiedyś, podczas poprawiania jednej z moich książek, usłyszałam od redaktora: „Nie wykreślaj tego. To przecież Eli! Jak go znam, to właśnie tak by powiedział”. Wtedy poczułam, że zrobiłam dobrą robotę i naprawdę stworzyłam postać. Taką, która jest po prostu sobą, a nie mną. Obdarzania bohaterów swoimi cechami nie da się jednak całkiem uniknąć. Moi często bywają wegetarianami, na przykład. A Adela z „Historii Adeli”, podobnie jak ja, ścięła włosy dla fundacji Rak’n’Roll, i próbuje naprawiać świat, tyle że robi to trochę chaotycznie.

10. Którego z bohaterów Twoich książek najbardziej nie lubisz? Dlaczego?

Z drugoplanowymi bohaterami sprawa jest prosta. Nie cierpię Ester z „Nic oprócz strachu”, Lucrezii z „Nic oprócz milczenia” i Pauliny z „Klamek i dzwonków”. Ale z bohaterami pierwszoplanowymi jest trudniej. Bo specjalnie tworzę ich w taki sposób, by byli nieidealni i wnerwiający, jak to ludzie w „prawdziwym” świecie. I chyba dlatego ich lubię. Ale gdyby mi wyszli lepsi, śliczniejsi i milsi, na pewno bym przestała. Staram się więc bardzo psuć charaktery moim postaciom…

11. Twój sposób na „niemoc twórczą”?

Włączyć komputer, otworzyć plik z odpowiednim dokumentem i zacząć pisać. Nie lubię szukać usprawiedliwień dla lenistwa :) I kawa pomaga.

12. Co czujesz po ukończeniu kolejnej książki - ulgę czy pustkę?

Jedno i drugie. Na szczęście nie umiem za długo odpoczywać, więc nie muszę się zastanawiać nad tym, co czuję mocniej.

13. Czy jest książka, po której przeczytaniu pomyślałaś - „Dlaczego to ja jej nie napisałam!?”.

„Ślady” Jakuba Małeckiego i „Echa pamięci” Katherine Webb. Zęby mnie bolą z zazdrości.

14. Gdybyś miała napisać książkę w duecie, z kim chciałabyś współpracować?

Nie umiem pracować w grupie, myślę, że duet też by mi nie wyszedł. Zwłaszcza jeśli miałabym napisać w duecie powieść obyczajową z wyraźnie zarysowanym, tak to nazwijmy, „problemem”. To robota dla jednego człowieka. Ale kryminał? Dlaczego nie! Napisałabym go w duecie z Martą Reich, moją koleżanką po piórze.

15. Która z Twoich książek byłaby najlepszym materiałem na realizację filmową?

„Dziewczyna z daleka” z tych poważniejszych (bardzo bym chciała zobaczyć to kiedyś w wersji filmowej albo chociaż jakiś mini-serial…). A z lżejszych - „Pan Darcy nie żyje”, czyli komedia z wątkiem kryminalnym, której akcja dzieje się na planie filmowym. Ale za to drugie musieliby się wziąć Brytyjczycy.

16. Twoja „złota rada” dla osób, które swą przyszłość chcą związać z pisaniem?

Powtarzać sobie konsekwentnie: „Nie będę pisarzem!”.